Wczoraj wieczorem telefon do dyżurnego postawił na nogi policjantów z Rudy Śląskiej i Bytomia. Przerażona kobieta poinformowała, że jej siostra jest siłą przetrzymywana w samochodzie przez swojego chłopaka, płacze i krzyczy, że chce wrócić do domu.
Policjanci z rudzkiej "jedynki" zaczęli sprawdzać informacje. Zadzwonili na numer rzekomo przetrzymywanej dziewczyny. Ta powiedziała, że... nic jej się nie dzieje. Dyżurny usłyszał jednak w tle męski głos. Mężczyzna mówił, że to nie są żarty, że za chwilę straci rękę i nos. W pewnym momencie partner wyrwał jej telefon i zaczął rozmowę z dyżurnym. Powiedział, że dziewczyna jest pełnoletnia i może wracać do domu, kiedy chce. Na nogi postawiono patrole z Rudy Śląskiej i Bytomia, gdyż z uzyskanych informacji wynikało, że na terenie tych miast jeździ samochodem mężczyzna i zagrożona kobieta. Gdy jej siostra znów zadzwoniła, że samochód właśnie podjechał pod dom, natychmiast udali się tam policjanci z "jedynki". "Przetrzymywanej siłą" dziewczynie na szczęście nic się nie stało, problemów narobił sobie za to jej 23-letni chłopak, mieszkaniec Bytomia. Policjanci sprawdzili go bowiem alkomatem. Wydmuchał 1,7 promila. Za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu stracił prawo jazdy, grozi mu też grzywna, zakaz prowadzenia pojazdów i kara pozbawienia wolności do 2 lat. /JS/