Dziś obchodzimy Dzień Samorządu Terytorialnego. W tym roku jest on szczególny, bo właśnie mija 30 lat od pierwszych wyborów do rad gmin. Były one następstwem ustawy z 8 marca 1990 r., która po 40 latach przywracała samorząd terytorialny. – Dla społeczeństwa obywatelskiego to jeden z najważniejszych aktów prawnych w polskim ustawodawstwie. Niestety, ta ważna dla nas rocznica upływa w cieniu pandemii koronawirusa. O tej szczególnej dacie powinniśmy jednak wszyscy pamiętać, bo trzy dekady temu Polacy otrzymali możliwość samodzielnego decydowania o rozwoju swoich lokalnych ojczyzn – zauważa prezydent Grażyna Dziedzic.
– Dobrobyt kraju w dużej mierze zależy od efektywności działań samorządów – mówi Grażyna Dziedzic. – To właśnie one są lokomotywą rozwoju Polski i mam nadzieję, że nie zwolni ona tempa. Musimy dobrze wykorzystać te 30 lat doświadczeń i nadal ponad podziałami wspólnie pracować dla dobra naszej małej i dużej Ojczyzny – dodaje.
– Na barkach samorządów spoczywa wiele zadań i olbrzymia odpowiedzialność. W ostatnim czasie widać to na przykładzie walki z pandemią koronawirusa, kiedy na bieżąco – z dnia na dzień, z godziny na godzinę - reagujemy na sytuację epidemiczną i pod tym kątem przeorganizowujemy funkcjonowanie miasta i pracę miejskich instytucji – mówi prezydent Rudy Śląskiej. – Dlatego tak ważne jest to, żeby samorządy były w dobrej kondycji, również finansowej, a ta, z powodu wprowadzonych zmian w prawie, wynagrodzeniach i podatkach, została osłabiona. Obawiam się, że przez te problemy możemy stanąć w obliczu kryzysu, któremu nic nie zawiniliśmy, bo na decyzje, które nadszarpnęły budżety samorządów, nie mieliśmy wpływu – komentuje Grażyna Dziedzic.
Samorząd terytorialny to prawo i zdolność społeczności lokalnej do kierowania i zarządzania określoną częścią spraw publicznych na własną odpowiedzialność i w interesie mieszkańców. Jego podstawą jest społeczeństwo obywatelskie, które może, umie i chce kierować własnymi sprawami. Od momentu wejścia w życie ustawy o samorządzie terytorialnym Polacy współdecydują o swoich lokalnych i regionalnych wspólnotach, a przede wszystkim samodzielnie wybierają członków rady gminy, a obecnie również wójta czy prezydenta. Jak pokazują dane, mieszkańcy coraz chętniej korzystają z prawa do wybierania swoich reprezentantów. W pierwszych wyborach frekwencja wyniosła nieco ponad 42%, a w ostatnich, przeprowadzonych w 2018 roku, odpowiednio w pierwszej i drugiej turze po blisko 55% i 49%. – Choć wzrost liczby głosujących cieszy, to z drugiej strony dziwi, że wciąż część mieszkańców nie widzi potrzeby czy też sensu, by aktywnie decydować o najważniejszych sprawach najbliższego otoczenia – zauważa prezydent Dziedzic. – Żałuję, że część z nas nie potrafi docenić tego, co wywalczyliśmy, i nie wierzy, że każdy głos ma znaczenie – podsumowuje.
W Rudzie Śląskiej w maju 1990 roku mieszkańcy wybrali 45 radnych, a pierwsza sesja I kadencji Rady Miasta odbyła się 5 czerwca. Jej przewodniczącym został Henryk Gaweł. 13 czerwca radni wybrali na prezydenta Zygmunta Żymełkę, który sprawował tę funkcję przez 5 lat. Przed władzami samorządowymi stanęły zadania przede wszystkim wprowadzenia zmian kodyfikacji prawa miejscowego, praktycznie we wszystkich dziedzinach życia miasta. Powołano nowe instytucje, Straż Miejską, dokonano przekształceń w przedsiębiorstwach miejskich, porządkowano sprawy własnościowe ziemi, przeprowadzono inwentaryzację mienia komunalnego, uporządkowano nazewnictwo ulic. Do najważniejszych zadań pierwszej kadencji Rady Miasta należało również opracowanie Statutu Miasta i Regulaminu RM. Te podstawowe akty prawne przyjęto na sesji 13 grudnia 1990. Poważnym utrudnieniem były zaległości z całego okresu powojennego i brak uregulowań prawnych. Wiele uwagi władze poświęciły sprawom opieki społecznej. Utworzono dwa domy pomocy społecznej, wybudowano Szkołę Życia, realizowano program likwidacji barier architektonicznych. Prace były realizowane również podczas kolejnych kadencji Rady Miasta. Druga rozpoczęła się 19 czerwca 1994, a dwa tygodnie później na stanowisko prezydenta ponownie wybrano Zygmunta Żymełkę.
Osobą, która najdłużej, bo przez prawie ćwierć wieku, pełniła mandat radnego jest Jakub Wyciślik. Urodził się 15 lipca 1952 roku w Kochłowicach, w rodzinie rzemieślniczej od pokoleń związanej z dzisiejszą Rudą Śląską. Tutaj uczył się w szkole podstawowej, a następnie w Śląskich Technicznych Zakładach Naukowych w Katowicach. W 1978 r. ukończył Wydział Organizacji i Zarządzania Politechniki Śląskiej. Jest członkiem zarządu Związku Górnośląskiego, Izby Rzemieślniczej oraz Małej i Średniej Przedsiębiorczości oraz podstarszym rudzkiego Cechu Rzemiosł i Przedsiębiorczości. Jego zasługi dla rozwoju rzemiosła zostały nagrodzone m.in. platynowym medalem im. Jana Kilińskiego oraz tytułem najlepszego rzemieślnika w województwie śląskim. W Radzie Miasta zasiadał m.in. w Komisji Kultury oraz Komisji Infrastruktury i Rozwoju Miasta.
- Jakie była Pan początki w rudzkim samorządzie?
- W samorządzie znalazłem się trochę z przypadku. Jako uczeń i student byłem związany z Katowicami. Kiedy jednak przejąłem firmę ojca i zostałem przedsiębiorcą, Ruda Śląska stała się dla mnie najważniejszym miejscem. Wtedy również rozpocząłem działalność w Cechu. Jestem człowiekiem aktywnym, więc szybko zaangażowałem się w sprawy społeczne i zainteresowałem się działalnością samorządową. Żałuję, że nie nastąpiło to wcześniej i ominęła mnie pierwsza kadencja Rady Miasta, bo właśnie tę uważam za najważniejszą.
- Dlaczego kadencja 1990-1994 była tak ważna?
- Pierwsza rada położyła fundamenty pod budowę samorządu, stworzyła kluczowe uchwały, które organizowały prace rady, prezydenta i urzędu. 45 radnych zajmowało się przede wszystkim sprawami prawnymi, odkładając na bok politykę. Warto podkreślić, że większość z nich nie pobierała diet.
- Zasiadał Pan w Radzie Miasta przez sześć kadencji. Jak w tym czasie zmieniał się rudzki samorząd?
- Tak się składa, że przy kolejnych wyborach zazwyczaj połowa składu radnych zostaje, a połowę mandatów obejmują nowe osoby. Dzięki temu zachowana jest płynność pracy. Z niepokojem obserwuję jednak, że coraz trudniej o porozumienie. Radni pierwszych kadencji mieli różne światopoglądy, pochodzili z różnych ugrupowań, a jednak trzymali się razem, byli bardziej skłonni do kompromisów i dobro miasta było niekwestionowanym celem nadrzędnym.
- Które kwestie udało się z sukcesem zrealizować, a które nadal stanowią wyzwanie?
- Miasta w różny sposób rozwiązują swoje problemy. W Rudzie Śląskiej poszliśmy drogą prywatyzacji niektórych spółek komunalnych, co według mnie jest najbardziej efektywnym rozwiązaniem. Z drugiej strony generuje to problemy, bo obowiązują nas procedury przetargowe i usuwanie drobnych szkód zajmuje więcej czasu. Ruda Śląska jest doskonale skomunikowana i to jest niewątpliwy sukces. Na pewno najważniejszym wyzwaniem jest utrzymanie budżetu inwestycyjnego oraz dalsza budowa trasy N-S. Tak jak w prywatnym przedsiębiorstwie bez inwestycji nie ma rozwoju, tak samo jest w mieście. Jednak przy zmniejszonych dochodach samorządy będą zmuszone ciąć wydatki i zaciągać długi, by realizować zadania i plany, a to nie jest dobre rozwiązanie.
- Jak ocenia Pan zaangażowanie społeczne i świadomość obywatelską mieszkańców Rudy Śląskiej?
- Kiedy zaczynałem pracę radnego dostęp do odbiorców ograniczał się do osobistych spotkań, ewentualnie korespondencji czy ogłoszeń. Ważnym miejscem wymiany informacji o mieście były organizacje pozarządowe. Dziś możemy z łatwością dotrzeć do większości mieszkańców dzięki mediom społecznościowym, które pomagają budować wspólnotę. Niestety, często jest tak, że jeśli sprawa bezpośrednio nie dotyczy mieszkańca i jego „podwórka”, nie interesują go sprawy miasta. Ciągle spotykam się z tym, że rudzianin nie wie, kto jest prezydentem jego miasta.
- Jak samorządy mogą zachęcać do większej partycypacji mieszkańców w życiu społecznym?
- Bardzo dobrym pomysłem są budżety obywatelskie. Mieszkańcy mogą zgłaszać najpilniejsze potrzeby i widzą, że mają bezpośredni wpływ na najbliższe otoczenie. Czują się również odpowiedzialni za to, co powstaje. Dzięki temu uczą się, że to, co miejskie, nie jest niczyje. Moim zdaniem w Rudzie Śląskiej powinny powstać również rady dzielnicowe. Ich utworzenie mogłyby zwiększyć zainteresowanie mieszkańców sprawami miasta.
- Do jakiego wydarzenia wraca Pan pamięcią ze szczególnym sentymentem?
- Wyrosłem w muzykalnej rodzinie, mój brat, Jan Wyciślik, jest śpiewakiem, a bratowa pianistką, więc zawsze były mi bardzo bliskie sprawy kultury. Jednym z wydarzeń, które szczególnie miło wspominam, to przejęcie przez miasto Zakładowego Domu Kultury Huty Pokój, czyli dzisiejszego Miejskiego Centrum Kultury. Budynek chciał kupić od Huty jeden z banków. Kiedy podczas sesji radni dowiedzieli się o tych planach, w ciągu dwóch godzin przygotowano stosowną uchwałę, którą od razu przyjęliśmy. Dzięki temu zabytkowy budynek pozostał centrum kulturalnym i służy wszystkim mieszkańcom, nosząc imię wybitnego aktora Henryka Bisty, który również urodził się w Kochłowicach. Co ciekawe, fortepian, który miasto zakupiło dla MCK, wybierał Wojciech Świtała, rudzianin, znakomity polski pianista, wyróżniony m.in. na XII Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina, obecnie profesor Akademii Muzycznej w Katowicach. Takich instrumentów było w Polsce tylko parę. Kiedy Rudę Śląską odwiedził Bogusław Kaczyński, pytał nas, jak zdobyliśmy taką perełkę.
- Dziś obchodzimy „Dzień Samorządowca”. Czego życzy Pan osobom, które pracują w samorządzie?
- Myślę, że ich praca jest często niedoceniana. Wymagania i odpowiedzialność są coraz większe, urzędnicy muszą cały śledzić zmiany w przepisach, a przede wszystkim szybko reagować na potrzeby mieszkańców. Dlatego życzę im życzliwości i wyrozumiałości, a także społecznego szacunku.
- Dziękuję za rozmowę.